Gauff zadaje bolesną porażkę nierozpoznawalnej Świątek — oto, jak dokładnie to się wydarzyło

To był mecz, który miał być kolejnym klasykiem w rywalizacji Coco Gauff i Igi Świątek. Zamiast tego kibice byli świadkami jednostronnego widowiska, które zakończyło się szokującą dominacją Amerykanki. Na korcie pojawiła się Iga Świątek, ale jakby… to nie była ta sama Iga, którą świat zna i podziwia.

Coco Gauff, pewna siebie od pierwszej piłki, dosłownie zmiotła Świątek z kortu, pokonując ją 6:2, 6:1 w nieco ponad godzinę. Publiczność w Madrycie, przyzwyczajona do walki punkt za punkt w starciach tych dwóch gwiazd, tym razem patrzyła w milczeniu, nie dowierzając własnym oczom.

„To nie była Iga, jaką znamy,” powiedział jeden z komentatorów. „Wyglądała na zagubioną, bez pomysłu, a chwilami wręcz bezsilną.”

Już od pierwszego gema Gauff narzuciła tempo, które Świątek nie była w stanie znieść. Dynamiczne returny, mocne podania, perfekcyjna gra przy siatce – wszystko to sprawiło, że Iga nie potrafiła wejść w swój rytm. Popełniała nietypowe dla siebie błędy, nie trafiała prostych piłek, a jej język ciała zdradzał frustrację i zmęczenie.

Podczas przerwy między setami kamera uchwyciła moment, w którym Iga spuściła głowę i długo wpatrywała się w kort – jakby szukała odpowiedzi, których nie było. Jej trener próbował dodać otuchy, ale było widać, że to nie był jej dzień.

Coco Gauff z kolei grała z niezwykłą dojrzałością. „Wiedziałam, że jeśli chcę ją pokonać, muszę być bezlitosna. I dzisiaj po prostu wszystko działało,” powiedziała po meczu.

Fani Świątek z całego świata byli poruszeni. „To nie była porażka, to był sygnał ostrzegawczy,” pisali niektórzy. Inni dodawali słowa wsparcia, przypominając, że nawet największym mistrzyniom zdarzają się złe dni.

Jedno jest pewne: ta porażka zabolała. Ale znając Igę Świątek, można być niemal pewnym, że wróci silniejsza — i być może ta bolesna lekcja od Gauff będzie dokładnie tym, czego potrzebowała, by znów zapłonąć ogniem mistrzyni.