To odróżnia Igę Świątek od Aryny Sabalenki. “Lamenty są ogromne”
Justine Henin w wieku 14 lat usłyszała od trenera: “Moja droga, przez najbliższe pół roku nie grasz w turniejach, ponieważ tym chwytem do forhendu daleko nie zajdziesz”. O tym, jak ta historia ma się do problemów Igi Świątek, opowiada Joanna Sakowicz-Kostecka. Komentatorka tenisa i była zawodniczka mówi nam, co może oraz co powinna zmienić Świątek, by stać się jeszcze lepszą i odeprzeć ataki rywalek. DOMINIK LUTOSTAŃSKI: W podręcznikach dotyczących polityki mówi się o pięciu etapach władzy. Pierwsze – zdobywanie; drugie – korzystanie z niej; trzecie – niepohamowane konsumowanie; czwarte – próby utrzymania władzy i budowanie systemu, który zapewni jej trwanie; piąte – obrona władzy posiadanymi instrumentami. O ile w sporcie trzeci punkt na szczęście nie istnieje, o tyle w przypadku Igi Świątek można powiedzieć, że jesteśmy na czwartym i piątym etapie?
JOANNA SAKOWICZ-KOSTECKA: Muszę przyznać, że nigdy bym nie pomyślała o takim porównaniu. Sprowadzenie kwestii tenisowych do politycznych może wydawać się nieoczywiste, ale w pewnym sensie sport i polityka nierzadko idą ze sobą w parze. Często słyszy się, żeby nie mieszać tych dwóch dziedzin, ale to przecież niemożliwe. Jeśli jednak chodzi o sam tenis, takie porównania mogą mieć sens, gdy myślimy o grze na najwyższym poziomie, gdzie zawodniczka musi zarówno zdobywać, jak i utrzymywać swoją pozycję.
Na jakim etapie kariery znajduje się teraz Iga Świątek?
Myślę, że właśnie teraz jesteśmy świadkami etapu “próby utrzymania władzy”. Rywalki dowiedziały się, jak rozpracować Igę, znalazły sposób na to, jak ją osłabić. Coraz lepiej to robią, co jeszcze w 2022 roku było o wiele trudniejsze. Iga musi odkryć kolejne możliwości. Odpowiedzieć na to wyzwanie, znaleźć nowe narzędzia, które pozwolą jej “odjechać” rywalkom. O to z pewnością będzie ciężej, bo jej styl, choć skuteczny, ma jednak ograniczenia. Są pewne granice wynikające z DNA tenisisty, ale jest nad czym pracować i co poprawiać.
Najlepszym przykładem jest Novak Djoković, który w wieku Igi miał na koncie tylko jedno wielkoszlemowe zwycięstwo. Wiemy, ile później ich dołożył (w sumie Serb wygrał 24 wielkie szlemy – przyp. red.). Novak pokazał, jak wiele można się jeszcze nauczyć. Jednak zgadzam się z Johnem McEnroe’em, że wprowadzanie radykalnych zmian może po prostu spowodować pewne załamanie w podstawowym systemie Igi. Trzeba to zatem dobrze wyważyć.